piątek, 2 września 2011

Tajemnice Szaławiły odkryte!

Wpis poświęcony jest drodze jaką przebyło kilku ludzi, by słowa stały się ciałem.

Jeśli interesuje Cię jak powstaje spektakl "od kuchni" oraz co działo się w zespole Teatru Wolandejskiego z okazji inscenizowania utworu Jana Brzechwy "Przygody Rycerza Szaławiły" to zapraszam do lektury. Postaram się odpowiedzieć na pytania: dlaczego wybraliśmy ten tekst, jak do niego podeszliśmy i jak wyglądała moja praca w tym przedsięwzięciu.

"Kiedy zaczynam prace nad sztuką, na początku mam tylko niejasne, bezkształtne przeczucie, które jest niczym zapach, kolor lub cień. To ono leży u podstaw mojego zawodu, mojej roli, przygotowania do prób. To ono wiążę mnie z daną sztuką."

Tak Peter Brook, opisywał impuls będący początkiem pracy reżysera.  U Piotra Kulczyckiego, reżysera Przygód, to niejasne uczucie szybko przyoblekło się w konkretną postać. Historie rycerza wielu z nas znało z dzieciństwa, ze starej zakurzonej książki z ilustracjami Szancera, czy z winylowej płyty, na której zapisały się głosy znakomitych polskich aktorów, którzy dali postaciom życie. Jednak nie chcieliśmy powielać już wykonanej pracy, mimo warstwy dowcipu i barwnych munchhausenowskich przygód, kierowanych do dzieci, chcieliśmy uwypuklić treści, które mogłyby zaciekawić dojrzałego widza.

W czasach, w których  bajki zawierają to, co chcemy usłyszeć, treść leciutką i przyjemną, która uspokoi nas i zadowoli na czas krótki, w  starych baśniach i bajkach odnajdziemy słowa prawdy. Dowiemy się, o swoich marzeniach i pragnieniach i o tym, że nie zawsze uda nam się je zrealizować. Z dzisiejszych pozycji dla dzieci dowiemy się, że każdy może stać się sławny, wspaniały i że może wygrać każdą walkę jeśli tylko bardzo tego pragnie. Mądrość starych bajarzy polegała na tym, że nie bali się mówić, że to nie prawda.

W Szaławile odnaleźliśmy tęsknotę za naszymi polskimi marzeniami. Bohatera, który walczył na wszystkich polach bitew, pod sztandarami różnych królów i cesarzy. Takich bohaterów mamy bez liku, i zapominamy często, że mamy wiele rzeczy w naszej historii, z których możemy być dumni. O czym mówi nasz Szaławiła? Dobrze podsumował to nasz kolega z teatru Łukasz Jaskuła:
"Rycerz Szaławiła - polski baron Münchhausen - przywołuje nasze najważniejsze pragnienia.
Dążenia i aspiracje o byciu silniejszym, mądrzejszym, szanowanym, lepszym. Często wyśmiewane, są przecież cały czas potrzebą polskiej duszy.
Wciąż się z nimi zmagamy. Siłujemy. Z samymi sobą."
Trzy tygodnie ciężkiej pracy. Kilka prób trwało po kilkanaście godzin. Samej roli zacząłem uczyć się na dwa miesiące przed pierwszą próbą czytaną. Sam proces uczenia się tekstu ma spory wpływ na grę aktorską, postanowiłem się go uczyć tak, jak proponował to Sanford Meisner. Jego technika polega na monosylabicznym czytaniu, bez żadnego akcentowania, rytmu czy wstępnej interpretacji. Czytamy tak długo aż w pełni rozumiemy wszystkie wypowiedzi, a tekst wrośnie w nas jak umiejętność posługiwania się nożem i widelcem.

Pierwsze próby czytane poświęcone były właściwemu rozłożeniu akcentów, tak by logika wypowiedzi nie była przytłumiona rytmem, rymem i układem wiersza. Gdy tekst brzmiał już komunikatywnie przeszliśmy na scenę.

Tam zaczęła się najważniejsza część pracy i najtrudniejsza: jak uczynić ciekawym i żywym tekst, który wydawałoby się, że lepiej nadaje się na słuchowisko, czy po prostu odczytanie. Na szczęście Piotr miał pomysł jak to zrobić. Dobry pomysł. Słowa brzechwy stały się komentarzem, nośnikiem zupełnie nowych znaczeń, które wynikały z działań postaci i sytuacji scenicznej. Samego splotu słów i akcji nie sposób oddać w opisie. Myślę, że jest to najlepszym dowodem na to, że realizacja spektaklu miała sens, że innymi środkami artystycznymi niż te które daje teatr, nie dałoby się wszystkiego opowiedzieć.

Historia składa się z trzech opowieści Szaławiły, podczas pracy nad pierwszą uczyliśmy się jak realizować koncepcje Piotra. Pomysły lały się strumieniami, a nasza kreatywność osiągała zawrotne tempo. Druga zaś była pełnym ukoronowaniem naszych starań. Jest to też moja ulubiona część spektaklu. Romantyczna historia miłości rycerza i nieustępliwego dążenia do celu. Praca nad nią była dla mnie dużym przeżyciem i przypomniała mi czym jest teatr w moim życiu. Dlaczego warto grać, nie tylko dla publiczności, ale i dla samego siebie. Tworzenie trzeciej opowieści polegało głównie na szukaniu wspólnego motywu ostatniej historii, który pomógłby nam stworzyć spójną wizję.
  
Kiedyś nie byłbym w stanie zagrać tej roli. Z kilku względów. Po pierwsze jest bardzo wymagająca fizycznie, granie w ciężkiej zbroi jest sporym wyzwaniem. Po drugie część emocjonalna roli jest bardzo trudna. Cieszę się, że przez kilka ostatnich miesięcy zgłębiłem metodę Lee Strasberga i nauczyłem się pracować nad pamięcią emocjonalną. Było to bardzo przydatne i pokazało mi ile jeszcze mam przed sobą pracy i ile czeka mnie jeszcze nowych doświadczeń i nauki.


Gdy słyszę jak Olga, Tymon, Juliusz i Maciej zaczynają animować rycerza, jak rusza cała machina teatru, by ucieleśnić słowa, czuje wspaniałe emocje. Wiem, że za chwilę zrobię coś, co ma głębszy sens.

A jeśli nie wierzycie moim słowom, zapraszam na spektakl, myślę, że nie będziecie mieli wyboru i przyjdzie wam uwierzyć w słowa rycerza Szaławiły.


2 komentarze:

  1. Znakomity tekst! dzięki Jacku!

    OdpowiedzUsuń
  2. To Jacek,

    If you would like to order a book - Building Wargame Terrain, please contact me at the address shown in this Blog post;
    http://dampfpanzerwagon.blogspot.co.uk/2013/05/building-wargame-terrain-by-tony-harwood.html

    Regards

    Tony

    OdpowiedzUsuń